Radioaktywny pierwiastek w sprawie morderstwa – recenzja „Farmy lalek” Wojciecha Chmielarza

         Stało się. Nastał ten historyczny moment – Małgosia wreszcie sięgnęła po polski kryminał. Nie ukrywam, długo się przed tym wzbraniałam, choćby dlatego, że tak dużo się ich teraz pojawiło. Dla mnie ilość nie zawsze idzie w parze z jakością. To już nie są książki, ale towar, który ma się sprzedawać jak najlepiej. Aczkolwiek nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała czegoś nowego, a zarazem nie sprawdziła, czy obiegowa opinia o bestsellerach nadal nie traci na aktualności. I tak, ze sporą dozą uprzedzenia, zabrałam się za lekturę „Farmy lalek” Wojciecha Chmielarza. Ten gliwicki, ostatnio bardzo popularny pisarz nie ma wielu dzieł na koncie. Wyżej przytoczona powieść figuruje jako drugi tom cyklu o Jakubie Mortce i została wydana w 2013 roku. Całą serię można czytać niezależnie od kolejności, co też zrobiłam.

 

        Chmielarza do napisania utworu zainspirowała wędrówka ze swoją ukochaną po Karkonoszach i tamtejszych opuszczonych kopalniach uranu. Treść opowiada o miasteczku położonym w tych malowniczych górach, w którym ginie dziewczynka. Co się z nią stało? Zadanie rozszyfrowania tej zagadki otrzymuje komisarz Mortka, dopiero co przybyły z Warszawy. Podejrzanie szybko wpada w jego ręce mężczyzna, którego schwytanie okazuje się tylko wierzchołkiem góry lodowej, wstępem do czegoś poważniejszego, mroczniejszego, bardziej makabrycznego niż zwykli ludzie i Jakub Mortka są w stanie sobie wyobrazić.

         Na pewno książka ta nie jest skierowana do ludzi wrażliwych. Ale biorąc pod uwagę moje różnorodne czytelnicze doświadczenia (niemałe obcowanie z zagranicznymi kryminałami i nie tylko) uznałam, że dam radę. W czasie lektury stale doszukiwałam się błędów i pomyłek autora. Choć znalazłam kilka, nie mogę napisać, że ta książka to porażka. Szczególnie zasługującymi na pochwałę elementami powieści są: świetnie poprowadzona narracja, która zawiera w sobie zarówno punkt widzenia komisarza Mortki, jak i kilka wydarzeń widzianych z perspektywy cennych dla śledztwa ludzi; niemal doskonały profil głównego bohatera (który jednak przypomina nieco norweskiego komisarza Harry’ego Hole’a);  interesująca i wstrząsająca sprawa do rozwikłania, trzymająca w napięciu do samego końca.  Cała historia wyróżnia się spójnością, popartą niemałymi staraniami autora, by wydawała się ona jak najbardziej autentyczna. 

           Podsumowując, myślę, że po pierwszym sięgnięciu po tego typu książkę jestem mile zaskoczona, że Polacy nadal potrafią pisać. Nie jest to klasyka, na której punkcie mam obsesję, ale książka rozrywkowa, do poczytania po ciężkim dniu nauki, pracy. Tak czy owak, polecam Wam serdecznie „Farmę lalek”. Tę i wiele innych nowości czytelniczych znajdziecie w bibliotece szkolnej ZS w Połańcu!

                                                                                                                          Małgorzata Drąg